wtorek, 13 grudnia 2016

A my nie chcemy uciekać stąd...

Słodko-gorzkie w smaku, szaro-bure odpadki śniegu,
zlizuję je z ust, jak pies merdający ogonem i wyczuwający dziwny zapach innej sfery
ciekawe jak reagowali na to jaskiniowcy
albo inne ludy z czasów za przeszłych i przed słowiańskich
pierwszy śnieg – zapowiedź męki zimna
pierwszy śnieg- niepokój czasów chudych

Potem potem, 13 grudnia przebudził się instynkt
półmrok jaskiń wezwał do przeczekania
nic tylko schronić się przed żywiołem
w akompaniamencie cykania destylatora
zabrać ze sobą kilka puszek konserwowej szynki
i czekać.

U mnie? Zapach kołdry, poduszek, kaczego pierza z dzieciństwa.
Tylko zakopać się.

Kolejny koszmar. Byliśmy na jakiejś świetlicy, wszyscy pracowaliśmy w grupach. Dosiadłam się do jednego stolika, ale czułam się niepewnie. Nie okazywałam tego, siedziałam i dopytywałam się, czego nie wiedziałam. Może robiłam to zbyt głośno? Byłam trochę nadpobudliwa. Zdałam sobie sprawę, że ludzie z innych stolików przyglądają mi się szyderczo, szepczą i śmieją się. Nie wiedziałam o co im chodzi, zapytałam szeptem kolegi. Powiedział, że to dlatego, że jestem beznadziejna.
Wstaję i głośno pytam o co im chodzi. Kilka osób wybucha śmiechem. Czuję, że robi mi się ciepło w dołku, jakbym miała oddać mocz w tym lęku. Bardzo gęstym lęku. Bałam się, jak w dzieciństwie. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę, pomyślałam że to musi być zły sen. Potem wyszłam do szatni, chciałam się przebrać i uciec do domu. To była szatnia ze szkoły podstawowej, nieco zmieniona bo z metalowymi szafkami. Zobaczyłam Maćka, miał smutną twarz. Zapytałam się czy nie wie, czemu mnie tak traktują? Chciałam żeby to nie działo się naprawdę. On wzruszył ramionami/ W szafce miałam popakowane w foliowe torebki bluzy ze sklepów typu japan style. Przekładałam je zastanawiając się co włożyć. W głowie dudniły mi słowa tego uśmiechniętego chłopca, z dziwiącymi się wiecznie oczami, że jestem po prostu śmieszna. Potem, w domu, wsadziłam chomika do szklanki wypełnionej ugotowaną kaszą, zakryłam go dłonią i nie pozwoliłam mu wyjść.

Śnił mi się Kamil. Weszłam do kuchni i stał przy stole w okularach. Ktoś robił mu kawę. Podeszłam i go objęłam. Poczułam, się w jego ramionach strasznie grubo.


Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, Gromadę błaznów koło siebie mając Na pomieszanie dobrego i złego, Choćby przed tobą wszyscy się kłonili Cnotę i mądrość tobie przypisując, Złote medale na twoją cześć kując, Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli, Nie bądź bezpieczny.
- Miłosz 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Shalis dla Wioska Szablonów
© Qinni.