Lubiła sterylne, dobrze oczyszczone
pomieszczenia urządzone neutralnie, bez śladu indywidualizmu.
Funkcjonalnie. Bez wysiłku. Takie wnętrza, gdzie każdy czułby
się komfortowo, ale nigdy zbyt przytulnie, nigdy tak, by chcieć
zostawać z nią na dłużej.
Tak to jest, kiedy jest z kimś na
dłużej sam na sam, zanadto nim przesiąka. Nabiera jego stylu
wypowiedzi, mimiki, sposobu myślenia i mówienia, a potem... potem,
gdy go już nie ma, dosłownie, zrzuca z siebie tę cudzą, cieplutką
skórę. Dzień po dniu coraz bardziej czegoś jej brak. Pod spodem przecież nie ma nic swojego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz