Słodko-gorzkie w smaku, szaro-bure
odpadki śniegu,
zlizuję je z ust, jak pies merdający
ogonem i wyczuwający dziwny zapach innej sfery
ciekawe jak reagowali na to jaskiniowcy
albo inne ludy z czasów za przeszłych
i przed słowiańskich
pierwszy śnieg – zapowiedź męki
zimna
pierwszy śnieg- niepokój czasów
chudych
Potem potem, 13 grudnia przebudził się
instynkt
półmrok jaskiń wezwał do
przeczekania
nic tylko schronić się przed żywiołem
w akompaniamencie cykania destylatora
zabrać ze sobą kilka puszek
konserwowej szynki
i czekać.
U mnie? Zapach kołdry, poduszek,
kaczego pierza z dzieciństwa.
Tylko zakopać się.
Kolejny koszmar. Byliśmy na
jakiejś świetlicy, wszyscy pracowaliśmy w grupach. Dosiadłam się
do jednego stolika, ale czułam się niepewnie. Nie okazywałam tego,
siedziałam i dopytywałam się, czego nie wiedziałam. Może robiłam
to zbyt głośno? Byłam trochę nadpobudliwa. Zdałam sobie sprawę,
że ludzie z innych stolików przyglądają mi się szyderczo,
szepczą i śmieją się. Nie wiedziałam o co im chodzi, zapytałam
szeptem kolegi. Powiedział, że to dlatego, że jestem beznadziejna.
Wstaję i głośno pytam o co im
chodzi. Kilka osób wybucha śmiechem. Czuję, że robi mi się ciepło
w dołku, jakbym miała oddać mocz w tym lęku. Bardzo gęstym lęku.
Bałam się, jak w dzieciństwie. Nie wierzyłam, że to się dzieje
naprawdę, pomyślałam że to musi być zły sen. Potem wyszłam do
szatni, chciałam się przebrać i uciec do domu. To była szatnia ze
szkoły podstawowej, nieco zmieniona bo z metalowymi szafkami.
Zobaczyłam Maćka, miał smutną twarz. Zapytałam się czy nie wie,
czemu mnie tak traktują? Chciałam żeby to nie działo się
naprawdę. On wzruszył ramionami/ W szafce miałam popakowane w
foliowe torebki bluzy ze sklepów typu japan style. Przekładałam je
zastanawiając się co włożyć. W głowie dudniły mi słowa tego
uśmiechniętego chłopca, z dziwiącymi się wiecznie oczami, że
jestem po prostu śmieszna. Potem, w domu, wsadziłam chomika do
szklanki wypełnionej ugotowaną kaszą, zakryłam go dłonią i nie
pozwoliłam mu wyjść.
Śnił mi się Kamil. Weszłam do
kuchni i stał przy stole w okularach. Ktoś robił mu kawę.
Podeszłam i go objęłam. Poczułam, się w jego ramionach strasznie
grubo.
Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, Gromadę błaznów koło siebie mając Na pomieszanie dobrego i złego, Choćby przed tobą wszyscy się kłonili Cnotę i mądrość tobie przypisując, Złote medale na twoją cześć kując, Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli, Nie bądź bezpieczny.
- Miłosz
Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, Gromadę błaznów koło siebie mając Na pomieszanie dobrego i złego, Choćby przed tobą wszyscy się kłonili Cnotę i mądrość tobie przypisując, Złote medale na twoją cześć kując, Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli, Nie bądź bezpieczny.
- Miłosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz