niedziela, 25 grudnia 2016

If only tonight we could sleep

 piosenka zasłyszana u teczawsloiku.pl

Mieliśmy w ogrodzie gromadę dzikich psów. Wyszłam na dwór, żeby zawołać Laylę. Podbiegło do mnie sześć psów, były bardzo do niej podobne, ale różniły się drobnymi szczegółami (inny kształt pyszczka, ukryta biała łątka z boku). Nie wiedziałam, który z nich to Layla. Jednego pomyliłam z nią, zaczęłam go głaskać i chciałam go zaprosi do domu, ale zauważyłam, że zachowuje się niezależnie i bardziej wrogo, zawarczała na mnie. Zorientowałam się, że ma jakoś dziwnie zabarwione oczy, to nie była Layla, to nie była moja Layla! Przestraszyłam się. Te psy się nastręczały, chodziły wokół moich nóg, potykałam się o nie. Wyjrzałam zza dom i zauważyłam, że grupa innych psów obleciała innego, czarnego i gryzą go, a tamten leży już bez ruchu. Podbiegłam tam w dużym poczuciu zagrożenia, ża rzucą się też na mnie. To była Layla, prawie martwa. Przestałam czuć bicie serca. Wzięłam ją na ręce krzycząc 'mamo!'. Krzyknęłam tak głośno, że przebudziłam się. Chciałam ją zanieść do domu, błagając żeby dało się ją uratować. Wydawało mi się, że jestem w pokoju Marioli, że tam śpię, że czegoś się tam boję.

Miła odmiana od obdzieranych ze skór ludzi, których rozciągnięte flaki prezentują w pełnej krasie bogactwo życia wewnętrznego.

wtorek, 13 grudnia 2016

A my nie chcemy uciekać stąd...

Słodko-gorzkie w smaku, szaro-bure odpadki śniegu,
zlizuję je z ust, jak pies merdający ogonem i wyczuwający dziwny zapach innej sfery
ciekawe jak reagowali na to jaskiniowcy
albo inne ludy z czasów za przeszłych i przed słowiańskich
pierwszy śnieg – zapowiedź męki zimna
pierwszy śnieg- niepokój czasów chudych

Potem potem, 13 grudnia przebudził się instynkt
półmrok jaskiń wezwał do przeczekania
nic tylko schronić się przed żywiołem
w akompaniamencie cykania destylatora
zabrać ze sobą kilka puszek konserwowej szynki
i czekać.

U mnie? Zapach kołdry, poduszek, kaczego pierza z dzieciństwa.
Tylko zakopać się.

Kolejny koszmar. Byliśmy na jakiejś świetlicy, wszyscy pracowaliśmy w grupach. Dosiadłam się do jednego stolika, ale czułam się niepewnie. Nie okazywałam tego, siedziałam i dopytywałam się, czego nie wiedziałam. Może robiłam to zbyt głośno? Byłam trochę nadpobudliwa. Zdałam sobie sprawę, że ludzie z innych stolików przyglądają mi się szyderczo, szepczą i śmieją się. Nie wiedziałam o co im chodzi, zapytałam szeptem kolegi. Powiedział, że to dlatego, że jestem beznadziejna.
Wstaję i głośno pytam o co im chodzi. Kilka osób wybucha śmiechem. Czuję, że robi mi się ciepło w dołku, jakbym miała oddać mocz w tym lęku. Bardzo gęstym lęku. Bałam się, jak w dzieciństwie. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę, pomyślałam że to musi być zły sen. Potem wyszłam do szatni, chciałam się przebrać i uciec do domu. To była szatnia ze szkoły podstawowej, nieco zmieniona bo z metalowymi szafkami. Zobaczyłam Maćka, miał smutną twarz. Zapytałam się czy nie wie, czemu mnie tak traktują? Chciałam żeby to nie działo się naprawdę. On wzruszył ramionami/ W szafce miałam popakowane w foliowe torebki bluzy ze sklepów typu japan style. Przekładałam je zastanawiając się co włożyć. W głowie dudniły mi słowa tego uśmiechniętego chłopca, z dziwiącymi się wiecznie oczami, że jestem po prostu śmieszna. Potem, w domu, wsadziłam chomika do szklanki wypełnionej ugotowaną kaszą, zakryłam go dłonią i nie pozwoliłam mu wyjść.

Śnił mi się Kamil. Weszłam do kuchni i stał przy stole w okularach. Ktoś robił mu kawę. Podeszłam i go objęłam. Poczułam, się w jego ramionach strasznie grubo.


Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, Gromadę błaznów koło siebie mając Na pomieszanie dobrego i złego, Choćby przed tobą wszyscy się kłonili Cnotę i mądrość tobie przypisując, Złote medale na twoją cześć kując, Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli, Nie bądź bezpieczny.
- Miłosz 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Far away




4 Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
5 czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

- PSALM 8



Żadnego sensu czyli poczucie nonsensu. Nonsopedia, encyklopedia nonsensu i podręcznik do nie- ma-sensu-nauki. Życie? Kolorowe pigułki, koraliki, jak lepkie landrynki nawleczone na sznurek. Lada chwila roztopią się w upale rozgrzanego ciała. Sens? Serio? To co mam w głowie to plastik imitujący rzeczywistość, gęsta narośl tłamsząca komórki, nie pozwalająca im oddychać i na tyle inteligenta, że nie pozwala żywicielowi zginąć.



"Naucz się jednego: źli ludzie zawsze wykorzystują to, co im się powie. […] Zawsze lepiej milczeć […] przez ostrożność. Jeśli się kogoś obawiasz, nie otwieraj ust. Jeśli nie wiesz, z kim masz do czynienia, zamknij buzię. Odzywaj się tylko do osób, którym ufasz. Przyjrzyj się zwierzętom: nie mówią, a i tak rozumieją się nawzajem. Przy nich nigdy nie wpadniesz w tarapaty, a jeśli będziesz ich uważnie słuchać, też je zrozumiesz."
Misha Defonseca ‘Przeżyć z wilkami’
foto via Pinterest


dth: 0px; "> Przykro mi, Leslie. - Życie wymusza na nas wystarczającą liczbę ostatecznych decyzji - podjęła pani Oastler. - Powinno nam starczyć rozsądku, aby w miarę możliwości unikać tych niepotrzebnych.

niedziela, 23 października 2016

O dziewczynie, która przybrała pozę



Piosenka o dziewczynie, która przybrała pewną pozę.
Osobą, która kreśli całą historię jest chłopak. Pieszczotliwie mówi o niej, że to jego super dziewczyna. Jest to tym bardziej bolesne, że złamała mu serce. Kiedy na nią patrzysz, po sposobie w jaki się porusza i po tym jak się odzywa myślisz, że ma u stóp cały świat, nikt nie jest wstanie uzależnić od siebie tej dziewczyny. Myślę jednak, że nie jest w tym sobą, tą, w której na początku chłopak się zakochał. To postawa, którą sobie obrała po to żeby czuć się silniejszą. Druga zwrotka jest o tym, co dzieje się z nią później, po tym jak zapragnęła udawać. Mówi, że nic nie może pójść źle, kiedy kochamy. Kiedy czujemy. Ale można przypuszczać, że odgrywanie roli, sprawia, że zaczyna też odgrywać emocje stosowne do tej roli. Na tym etapie jeszcze wierzy w miłość, ale brak szczerości z samą sobą wyzwala obawy. Niepokojące myśli przepływają wartkim strumieniem zmywając sen z powiek w ciemne noce. Zbywa je śmiechem i wkracza w kolejny dzień. Nie chce ich wyrazić, bo super dziewczyny nie powinny się nad sobą rozczulać. Powtarzający się po każdej zwrotce refren informuje o zachowaniu, które jest kluczowe. Obrazuje jak sama siebie potrafiła utwierdzać się w przekonaniu, że droga, którą obrała nie jest taka zła. Mówi, że trochę się zagubiła, ale to nic, bo super dziewczyny nigdy nie pokazują, że cierpią. Coś ją dręczy, ale nic nie szkodzi, bo może do późna zostać w klubie i o tym nie myśleć. Oddawać się słodkim lotom i zapominać o dyskomforcie. Mówi mu, że przecież wszystko okey. Ale nie można w takiej pozie trwać zbyt długo. Właściwe pragnienia wegetują w niej samej na równi ze sztuczną maską. Wewnętrzną walkę wygrywa Supergirl, która nie da się do nikogo przykuć, która ma cały świat do zdobycia, potrzebuje swobody i lekkomyślnych nocy. Więc wykrzykuje mu w twarz formułkę znaną wszystkim kobietom pielęgnującym w sobie siłę chłodu i niezależności. Jest super dziewczyną, więc nie ma już dla niego czasu, jest panią swojego życia, więc każe mu z niego zniknąć. Ostatnie wersy doskonale oddają sens tej interpretacji. Dała życie ich relacji, kontrolowała ją starając się uniknąć uzewnętrznień i sama zakończyła. Zasadziła drzewo, a kiedy zadecydowała, że to ten moment - zniszczyła.. Jak każda super kobieta, która wstydząc się swojej słabości uruchamia w sobie destruktywny, ognisty mechanizm. Jak każda z nas, niekiedy.

czwartek, 6 października 2016

Romowie



Nikt już nie chce ulicznych grajków. Młody, śniadoskóry chłopak i jego mała siostrzyczka z czapką w wyciągniętej dłoni. Łamaną polszczyzną prosi, sarnimi oczami prosi, byśmy przestali być tak obojętni.

fatalizm - wiara w przeznaczenie, w nieuchronność przyszłości
 
14 Tracimy kontakt z własną przeszłością, jeśli nie znamy miejsca pochówku krewnych i przodków.


  Perfekcjonizm może być pozytywny i negatywny. Negatywny perfekcjoniz m
obraca się wokół lęku przed własną niekompetencją. Pozytywny zaś polega na szczerym
wysiłku mistrzowskiego opanowania czegoś produktywnego. Mobilizuje psychikę do
coraz lepszego działania — lepszego pisania, wypowiadania się, malowania, jedzenia,
odpoczywania, modlenia się. Pozytywny perfekcjonizm kieruje działania w stronę ideału
 


Jeśli zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie. 

poniedziałek, 26 września 2016

My, robotnicy huty Warszawa


Słodycz jej ciała rozgrzewała go od środka i wprawiała w błogi nastrój. Białe jak marmur, jędrne, jak dojrzała brzoskwinia.
Nie ucieknę stąd, choćby okazało się, że ma w środku żarłacza, piranię, albo inne groźne i nie znające litości stworzenie. Miłość głaszcze i muska, albo miłość pochłania i trawi.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Ogórki

KTO NIE POTRAFI WYĆ NIE ODNAJDZIE SWEGO STADA.

Lubię leczo mojej mamy. Zwłaszcza to, które robi wczesną jesienią. Nie ma powtarzalnej receptury, więc smak zmienia się w obrębie lata odpowiednio do dostępnych warzyw, ich dojrzałości i aromatów. Dzisiaj na przykład przyniosła kubełek starych ogórków z działki. Były opasłe i mięsiste, wyrośnięte, jak kabaczki. Były bardzo -prze, przerośnięte i przebarwione, były tak -prze, że niemal straciły swój ogórkowy fason stając się czymś zupełnie innym - prawie dyniowatym i niezdolnym do spełniania funkcji właściwych ogórkom. Zgodnie stwierdziłyśmy, że ni nadają się do lemoniady ani na mizerię przez lekko kwaskowy smak i z pożółkłą, szorstką skórę. Dlatego obrała i je skroiła w grubą kostkę, wycinając gąbczasty miąższ z nasionami prawie tak grubymi, jak w kabaczkach. Wrzuciła je razem z cukinią, cebulą i garścią pomidorów do rondla, doprawiając i zaklinając po swojemu, jak prawdziwa starucha-wiedźma. Wyszło pysznie. I ta struktura gotowanych ogórków... Są beznadziejne w swojej roli, ale bezkonkurencyjnie oddają smak tego, co zaczęły przypominać.

piątek, 19 sierpnia 2016



Zielenią łypnęło na mnie oko świata, kiedy odsłoniłam żaluzje. To dziwne, mieszkam tu tak długo, a nie zwróciłam uwagi, że tu, och tak!, tu naprawdę są drzewa. Sięgają do dachu budynku z naprzeciwka. Zwykle odsłaniam żaluzje i c o ś robię. Nie sięgam na zewnątrz, porządkuję albo wikłam to co w środku. Ale te pełnie działają p o b u d z a j ą c o. Bieganie o trzeciej nad ranem nie jest już niczym niezwykłym. Tylko mięśnie ud dają mi znać, że nieco od tego już odwykły. W każdym razie czegoś brak. Mam wilcze zapędy. Coś się musiało wydarzyć, że w rybie budzi się wilczek.

sobota, 13 sierpnia 2016






Gwiazdy spadły; nawet nie zauważyłam. Dyskretniej niż pyłek z traw i z drzew wiosną.

Śniło mi się, że mam w pępku pająk.Pająk wspina się, ale wciąż spada, z przerażeniem zauważam, że nie wyciągnę go, dopóki nie dotknę.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Kościół



Tym razem znalazłam się w kościele. To nie pierwszy sen, kiedy jestem małą dziewczynką i cała sytuacja rozgrywa się w tym kościele, który rozpoznaję z odległej przeszłości. Ściany nie są ufarbowane na żółto, są takie, jak wtedy, białe, marmurowe, bardzo chłodne. Niewiele pamiętam, ale ten obraz przetrwał we mnie do późnych godzin. W kościele są ludzie, dużo dzieci, śpiewają i niektórzy trzymają świece. Patrzą się w ołtarz, a ja przechodzę pomiędzy alejkami nieco zagubiona. Nie chcę zwracać na siebie uwagi. Jest mi wesoło, wymieniamy się z Radkiem spojrzeniami. Jest taki młodziutki, ma okrągłą twarz, czerwone usta, włosy opadają mu na czoło. Siedzi dwie ławki przede mną, odwraca się do mnie i żartujemy. Wreszcie łapie mnie za dłoń. Całuję go w usta. Miękko i słodko ssę jego dolną wargę, dotykam jego twarzy. Jest cudownie. Potem speszona uciekam gdzieś w bok. Wszyscy się modlą, szepczą i pokutują w mętnawym, ćmiącym blasku.

" Nad nami - noc. Goreją gwiazdy dławiący trupi nieba fiolet. Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń." - Borowski

czwartek, 7 lipca 2016

Widziałam cię, śniłeś mi się. „Ludzie przychodzą i odchodzą” - moje słowa wypowiedziane twoimi ustami. 



" Jestesmy duszeni zakazami i nakazami. Od dziecinstwa bledy i niepowodzenia stopniowo wytwarzaja w nas kompleksy i niewiare w siebie. Cierpimy, dreczeni strachem i niepokojem. Boimy sie ludzi, a nawet Boga. Lista obaw jest dluga. Wiekszosc chorób to rezultat manii przesladowczej. " Freedom

" KOMPLEKSY lub manie jeden z kahunów okreslil jako „rzecz zzerajaca nas od srodka”. Kompleksy i rozmaite przekonania rodza sie w nizszym Ja. Moze sa to przekonania sluszne, moze nie. Ale kiedy juz raz zagniezdza sie w pamieci nizszego Ja, trudno je odszukac, a jeszcze trudniej usunac." Freedom

"Chociaz dzisiaj lekarze nie dopuszczaja i nie rozumieja takich mozliwosci, to dla tych, którzy dlugo studiowali wiedze kahunów, jest oczywiste, ze bezposrednia przyczyna niektórych chorób jest wlasnie taki ubytek (kradziez) sily zyciowej" Freedom

"Chociaz dzisiaj lekarze nie dopuszczaja i nie rozumieja takich mozliwosci, to dla tych, którzy dlugo studiowali wiedze kahunów, jest oczywiste, ze bezposrednia przyczyna niektórych chorób jest wlasnie taki ubytek (kradziez) sily zyciowej"

poniedziałek, 30 maja 2016

Mercury


Szalenie spodobał mi się aspekt psychiczny widoczny w ciele. Te naprężone do granic, żyjące układy emocji...Czasem ludzie wyglądają, jak powłoki, które nic nie mają pod spodem. A, kiedy na niego patrzę, czuję jego błogość, jego spokój, jego harmonię. Wow, uwielbiam na niego patrzeć.


Tylko kogoś wyjątkowego mogła zaakceptować. Tylko ktoś wyjątkowy mógł ją zrozumieć. Tak, to był bezprecedensowy związek dwojga niezwykłych ludzi.


"
Wreszcie siostrze Alicji przyszło na myśl, że jej mała siostrzyczka będzie kiedyś w przyszłości dorosłą kobietą, że zachowa aż do późnej starości swe ufne i dobre serce dziecka. Pomyślała, że dorosła Alicja nieraz zbierze dokoła siebie gromadkę dzieci i opowiadać im będzie najdziwniejsze baśnie, a między tymi baśniami znajdzie się może i sen sprzed wielu lat o Krainie Czarów.  I Alicja martwić się będzie wówczas ich dziecięcymi troskami i cieszyć ich radością, pamiętając swoje własne dzieciństwo i szczęśliwe letnie dni..."
-Lewis Carroll "Alicja w Krainie Czarów" 


"Oszalałem na twoim punkcie. To prawdopodobnie najrozsądniejsza rzecz, jaką zrobiłem w całym swoim życiu."
William Wharton

środa, 25 maja 2016



Zdjąć kaptur
rozjaśnić sztuczny mrok
sztucznym słońcem
pod sztucznym niebem
posypać sobie głowę popiołem
i zaczekać aż wymalują ci fałszywą tęczę

nie ma to, jak wymyślić sobie przebaczenie,
Boże?

środa, 18 maja 2016



„Kim jestem?” - pytasz się, kim jesteś?
Ostatnią rosą w zenicie,
przejrzystą myślą w gonitwie

szczypta kwasku w słodkim cieście,
przesolona zupa – kilka przesad w twoim marnym życiu
rozbijam arbuzy w powietrzu, jak głowy
ponosi mnie
szaleństwo szaleństwo

środa, 27 kwietnia 2016

magidrzewa




Powykręcane magidrzewa
wołają
daj daj daj nam siebie

którego razu tam pójdę,
położę się i pozwolę rozerwać zwartość/ złożoność skóry
zmiękczyć żylastość mięśni,
wylać się wszystkim sokom z butli ciała

Pozwolę, żeby objął mnie wiatr,
okręciły korzonki,

dam siebie magidrzewom

środa, 13 kwietnia 2016



Kiedy nie ma słońca
prawie łyse magidrzewa wskazują mi jego bieg,
za chmurami
Kiedy zbiera się na deszcz już od paru zimnych dni,

prawie łyse magidrzewa wyciągają łuski do chmur
i szepczą, patrz, patrz, Perun się burzy, zaraz rozerwie nam niebo

wtorek, 15 marca 2016

Dziadkowie





Szłam. Tak ja za dawnych, dobrych lat, kiedy chodziło się gościńcem odwiedzić dziadków. Zawsze w słoneczny, rozświetlony dzień, z Miśkiem, który wbiegał w młodą kukurydzę, a o tym, że falująca, żywa zieleń i smugi słońca go nie pochłonęły świadczyły wyłącznie poruszające się kapryśnie kolby.
Tym razem było inaczej. Byłam sama i głęboko, całą świadomością to odczuwałam. Wyglądało to tak, jakby t o miejsce opustoszało. Jak gdyby wszyscy się stamtąd wynieśli, albo co gorsza, pomarli. Nie było też psa, choć wyczuwałam, coś w rodzaju wlekącego się za mną cienia Miśka. Był częścią martwego świata. Zieleń na łąkach i polu kukurydzy była zgaszona i matowa. Mokra, zgnieciona trawa przylegała do ziemi, jak włosy na czaszce świeżego trupa.
Potem znalazłam się już u dziadków. W przedsionku było przejmująco zimno. W ich domu nigdy nie bywało zimno, palili w piecu jak opętani. Pomyślałam, że oni pewnie też nie żyją. Wtedy uświadomiłam sobie, że śnię. Przemknęło mi przez głowę, że jeśli teraz wejdę do ich pokoju i zobaczę ich martwych, to to będzie jak proroczy sen.
Odegnałam niepokój i powiedziałam „chcę żeby żyli”. Choć w ich pokoju było chłodno i ciemno, siedzieli uśmiechnięci. Postarzeli się i skulili, nie byli już do siebie podobni. Ale żyli. Ucieszyli się nawet na mój widok.

czwartek, 3 marca 2016

Tym razem jechaliśmy na pole tą piaskową drogą. Było lato, bo po prawo rosło zielone żyto. Kamil chyba uczył mnie jeździć. Jechaliśmy puntem. W połowie drogi zatrzymaliśmy się i ja poszłam przodem. Zauważyłam coś dziwnego na brzezińce. Myślałam, że to po prostu drzewko przypominające królika. Zawołałam Kamila. Zaśmiał się i wytłumaczył mi, że ktoś nadział odcięty łeb konia na to drzewo. Zaniemówiłam. W tej chwili zauważyliśmy, że jest tego pełno wokół nas. Były zasuszone odnóża królików naciągnięte na gałązki drobnych osik i tak zakamuflowane, że sprawiały wrażenie części naturalnego krajobrazu. Było też ciało królika, głowa królika - były spreparowane i, jakby sterylne. Największe wrażenie sprawiała głowa konia, te wypukłe oczy... nie widziałam ich, dopóki Kamil nie zwrócił na to uwagi. Wtedy, zauważyłam, że w zaroślach stoi auto. Pomarańczowe, luksusowe, sportowe auto z ciemnymi szybami skierowane do nas tyłem.
- Wynośmy się stąd – położyłam mu dłoń na ramieniu i zaczęłam się odwracać w stronę punta. Cały czas patrzyłam na te zarośla, i wtedy ktoś zapalił silnik. Spostrzegłam tylko dym z rury wydechowej, wtedy Kamil też to zobaczył i zaczęliśmy uciekać. W tyle głowy tkwiła mi jeszcze myśl, że muszę coś zrobić. Odwróciłam się i podbiegłam w ich stronę, żeby zobaczyć nr rejestracyjne. SS7A5. Kamil krzyczał, żebym się pospieszyła. Oboje sądziliśmy, że ci ludzie zabijali te zwierzęta i w jakimś celu zrobili sobie tam tą galerię makabrycznych postaci. Kiedy dotarliśmy do punta, Kamil kazał mi wsiadać, a sam je pchał, bo nie mógł bez tego zapalić. Kręciliśmy się w kółko, potem samochód zapalił i odjechaliśmy.

środa, 2 marca 2016

Podróżowało. Płynęło i tonęło, wznosiło się z z powrotem, aż dotykało bariery i swobodnie opadało w dół. Lubiło patrzeć z boku na wyłaniające się powoli, z ciemności światło. Ale kiedy było zbyt blisko, coś je od niego odpychało i w wielkim lęku musiało uciekać w głęboką ciemność.
Więc nadal pływało w niej, opadało się i wznosiło.
Po jakimś czasie, jak zaczynający fizycznie czegoś pragnąć płód, zaczęło bardzo tęsknić za światłem. Czuło się niewygodnie będąc o krok od światła, mogąc na nie patrzeć, lecz nie mogąc go dotknąć. To było bardzo rozczarowujące.



"Na tym polega problem z piciem. Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo."

niedziela, 28 lutego 2016

ból, lęk, nieśmiałość, depresja
kurkuma+pieprz
chemia w mózgu

wtorek, 23 lutego 2016

Burza



Zbliżała się burza. Nasilił się ciężki, rozpierający bezruch. Tylko kiedy wystawiło się głowę na zewnątrz i z całej siły nabrało powietrza, w nosie kręcił się pierwszy zimny podmuch wiatru.
Na środku nieba zebrał się kłąb czerniejących chmur. Rozwijały się, obniżały i pętały widoczność. Wraz z nimi wirowało powietrze i coraz silniejszy wiatr uderzał do kuchni przez otwarte okno. Zamknęliśmy je, a ja, jak zahipnotyzowana patrzyłam, jak zmienia się widok na horyzoncie. Chmury były koloru węgla podszytego lotnym popiołem. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Kamil coś jadł i chyba nie oddziaływała na niego przeładowana energią atmosfera. Był spokojny.
Deszcz runął nagle. Nie usłyszeliśmy pojedynczych kropel, tylko wielki łomot o dach. Wbiegłam na ganek i uchyliłam drzwi, żeby popatrzeć. Kamil stał za mną. Nie grzmiało i nie było światła, tylko wycie wiatru i ciemność na horyzoncie. Patrzyliśmy, jak wyłaniają się z niej dziesiątki dłoni i sięgają ziemi. Jak zapada w środku dnia mrok, i jak cieniste dłonie łączą niebo z ziemią przesuwając linię horyzontu. Wymknęła mi się klamka i drzwi powoli otwierały się na całą szerokość, a ja bałam się, że kiedy wyjdę, te dłonie i ruchliwe palce przedostaną się do domu.
Przerażona, uważnie obserwując schody, wychyliłam się i zamknęłam drzwi. Pobiegłam wyłączyć wszystkie telefony. Bałam się, że ściągną na nas pioruny. Że uderzą prosto w moje ręce.
Potem siedzieliśmy i spokojnie zerkaliśmy przez okno. Niebo przypominało tort z wieloma warstwami. Z boku widać już było czerwoną poświatę zachodzącego słońca i granatowe niebo. Ciemność się rozwidlała i rozpuszczała. Kamil nie chciał mi uwierzyć w te ciemne łapy, które obniżały niebo i właziły na ziemię. Mówił, że to sobie wymyśliłam. Ale ja wiem.

piątek, 19 lutego 2016

taniec

Płonie płonie cały świat
aż lecą iskry

płonie płonie małą ćma
aż iskrzą skrzydła

kopci się lampa,
kiedy kończy się nafta,

słyszysz jak się skrzy
tańczą iskry

kiedy tańczą w ciemności, wiruje cały mój świat

czwartek, 21 stycznia 2016

W tę ciemną noc
wołam, ze mną chodź
dodam ci sił,
zamknę oczy i usta tym złym,
proszę ze mną idź.
Ja dodam ci sił,
jeśli tylko przestaniesz po omacku cofać się w mrok,
spojrzysz przed siebie,
zobaczysz przed sobą tylko jedno pośród nocy,
prostą stąd do wschodzącego słońca.

piątek, 8 stycznia 2016


Nieważne, jak sprytnie spróbujesz podkraść się lustra, twoje odbicie i tak zawsze spojrzy ci prosto w twarz. - "Harry Angel"  William Hjortsberg

niedziela, 3 stycznia 2016

-Hej, Vicky, mam ochotę dzisiaj strzelić sobie w łeb z broni, którą Ty trzymasz w rękach, pomożesz mi?

piątek, 1 stycznia 2016

Jako dzieci zmieniamy się często, jak chorągiew, jak wiatr zawieje, tak my płyniemy. Z wiekiem stajemy się, jak ta skała, twarda, zbyt ciężka i monumentalna by pozostać w ruchu. A jednak, kiedy powieje wiatr, faluje trawa na największych stokach.
© Shalis dla Wioska Szablonów
© Qinni.